Związki syntetyczne w perfumach – historia i przykłady.

Czy zastanawialiście się w jaki sposób powstają wasze ulubione perfumy? Jeśli żyją dzisiaj jacyś współcześni alchemicy, to chyba właśnie twórcy perfum, czy raczej chemicy przygotowujący nowe syntetyczne aromaty. Bo choć oczywiście naturalne ekstrakty są używane w perfumiarstwie, to jednak głównie syntetyczne półprodukty decydują dzisiaj o charakterze zapachów.
Początki perfumiarstwa, to oczywiście używanie naturalnych zapachów, w tym olejków i przygotowywanych prostymi środkami ekstraktów, mieszanych w różnych proporcjach. Jednakże w miarę rozwoju wiedzy chemicznej najpierw sposób ich pozyskiwania z naturalnych składników ulegał modyfikacji, a później zauważono, że te same efekty można uzyskać na drodze syntezy chemicznej, co z pewną obawą zaczęto z początku nieśmiało wykorzystywać.

Guerlain Jicky, to pierwszy zapach, w którym nuty zapachowe pochodzenia naturalnego połączono z syntetycznymi. Miało to miejsce już w 1889 roku (o zapachach retro i vintage pisaliśmy w tym artykule), a sam zapach w dalszym ciągu jest dostępny w sprzedaży w reformulowanej wersji (dowiedz się więcej o reformulacji z naszego artykułu na ten temat). Jicky był pierwszym zapachem na rynku, który zawierał syntetyczną kumarynę, związek chemiczny występujący w bobie tonka, pachnący świeżo skoszonym sianem. Otrzymano go po raz pierwszy w 1868, minęło więc ponad dwadzieścia lat zanim konserwatywny do tej pory świat perfumiarski sięgnął po substancje od podstaw syntetyzowane w laboratoriach. Kumaryna wkrótce po tym stała się jednym z najpopularniejszych i najczęściej używanych składników w zapachach typu fougère i gourmand, imitując zapach bobu tonka, migdałów, marcepanu, wanilii, orzechów kokosowych, laskowych, tytoniu, a także wiśni.
Drugim syntetycznym składnikiem użytym w Jicky jest znana choćby z cukru wanilinowego utworzona w 1874 roku wanilina, która jest oczywiście syntetyzowanym aromatem występującym w naturze w laskach wanilii. Oczywiście głównymi pobudkami domu perfumiarskiego Guerlain nie było przecieranie nowych szlaków, a zwyczajny rachunek ekonomiczny – ekstrakty z naturalnego bobu tonka i wanilii były (i w dalszym ciągu są) horrendalnie drogie. Wanilina zresztą została zastosowana przez Guerlaina ponownie choćby w klasycznym, uchodzącym za synonim klasy i luksusu Shalimarze.
Sukces wspomnianego wyżej zapachu i dalsze poszukiwanie oszczędności, ale także nowych możliwości tworzenia kompozycji perfumiarskich popchnęły twórców do sięgania po kolejne syntetyczne aromaty, takie jak jonony (imitujące np. zapach fiołka), laktony (pozwalające uzyskać nuty mleczne i kremowe), syntetyczne piżma, czy aldehydy, bez których nie byłoby choćby legendarnego Chanel No. 5 (któremu poświęciliśmy osobny wpis).
Niektórzy historycy perfumiarstwa uważają wręcz, że historia nowoczesnego perfumiarstwa to właściwie historia wprowadzania kolejnych syntetycznych nut, które pozwalały twórcom na coraz więcej, do tego stopnia, że w przypadku niektórych z tych nut pojawiał się wyłom, wyznaczający trendy perfumiarskie na najbliższe lata. I tak, w 1966 roku Christian Dior (a właściwie słynny nos Edmond Roudnitska) w swym ponadczasowym Eau Sauvage jako pierwszy producent sięgnął po hedione, czyli nutę absolutu jaśminowego, która jest bardzo silnym feromonem i której wpływ na kobiety zyskał nawet naukowe potwierdzenie. W tym przypadku molekuła czekała na zastosowanie w perfumiarstwie zaledwie cztery lata, co świadczy o tym, że twórcy perfum w pełni zaufali już chemikom. Wkrótce hedione stało się jedną z ulubionych nut wielu twórców perfum, jak choćby takich tuzów, jak Jeana Claude Ellena czy Alberto Morillas.
Kolejnym przełomowym zapachem, który oparty został na nowej nucie syntetycznej był po dziś dzień wzbudzający kontrowersje klasyk od Thierry’ego Muglera, czyli potężny Alien. Zastosowano w nim po raz pierwszy etylomaltol, czyli syntetyczny aromat, który wykorzystuje się dziś przy pozyskiwaniu nuty karmelu, waty cukrowej, czy syropu klonowego, i który występuje właściwie we wszystkich popularnych dzisiaj słodziakach jak Lancôme La Vie Est Belle, Yves Saint Laurent Black Opium czy Viktor & Rolf Bonbon.
Obecnie jedną z najpopularniejszych molekuł, a przy tym jedną z najbardziej kontrowersyjnych (wielu użytkowników perfum uważa, że jest nieco nadużywana) jest ambroksan. Ambroksan dla niektórych użytkowników jest wręcz przezroczysty, podczas gdy innych zachwyca wręcz swoim bogactwem odcieni zapachowych, może bowiem kojarzyć się z drewnem, skórą, przyprawami, ale ma również nieco animalny, piżmowy charakter, będąc czymś w rodzaju nowej szarej ambry, do której bywa porównywany i którą zresztą często zastępuje. Wiele osób zachwyca się amroksanem, twierdząc, że jest doskonałym zapachem samym w sobie, właściwie gotowym produktem, co zresztą zostało wykorzystane przez markę Escentric Molecules w Molecule 02, a później także przez Juliette Has a Gun w zapachu Not a Perfume (o tej marce pisaliśmy w oddzielnym artykule, gorąco polecamy!).
Jeszcze więcej zamieszania wywołała inna molekuła wykorzystana przez Escentric Molecules w zapachu, który niektórych zachwycił, innych oburzył, a jeszcze inni potraktowali go jako dzieło z pogranicza prowokacji artystycznej. Mowa o ISO E Super i Escentric Molecules Molecule 01. To zapach, którego niektórzy w ogóle nie czują, inni czują za każdym razem inaczej, a są też tacy, którzy twierdzą, że nie czują nic, za to niewątpliwie w jakiś inny sposób ta molekuła ich rusza. Oprócz stuprocentowego stężenia (pomijając alkohol i użycie bliźniaczej molekuły ISO Gamma Super) w szaleńczym produkcie Gezy Schöna, molekuła ta stanowi 80 procent składu Lalique Perles, 65% Hermès Terre d’Hermès, 48% Kenzo Air, 45% Lalique Encre Noire, czy 12% Calvin Klein Eternity. ISO E Super żyje ze skórą, intensyfikuje jej naturalny zapach bądź też wzmacnia już użyte inne perfumy. W wysokim stężeniu ma nieco oleistą konsystencję, a jej zapach można porównać do cedru z drzewem sandałowym.
Inna molekuła, kaszmeran, podobno wywołuje u niektórych użytkowników objawy alergiczne, co może tłumaczyć niechęć wielu ludzi np. do muglerowskiego Aliena. Mimo do tej pory niepotwierdzonych podejrzeń o jej szkodliwość, jest to molekuła dość często stosowana w wielu cenionych zapachach, jak choćby w większości flankerów wspomnianego Aliena, a także w takich zapachach, jak Lalique Encre Noire, Donna Karan Cashmere Mist, Christian Dior Poison Girl, czy Chanel Gabrielle.
Przemysł chemiczny wytwarzający molekuły na potrzeby perfumiarstwa to ogromny biznes zdominowany dziś przez kilku gigantów, takich jak Symrise, Firmenich, International Flavors & Fragrances (IFF), Givaudan czy Takasago. Przedsiębiorstwa te inwestują ogromne środki w sprzęt, substraty i najlepszych chemików, którzy manipulują materią w celu uzyskania najlepszych możliwych zapachów, czasami nawet o lepszych właściwościach niż te występujące w naturze. Nie oznacza to jednak, że związki chemiczne tworzy się od podstaw w retortach. Często bowiem potrzebny jest naturalny surowiec, który przetwarza się znacznie bardziej efektywnie niż w przypadku prostej ekstrakcji.
Między koncernami chemicznymi trwa zacięta rywalizacja, a zwycięzcy gromadzą kolejne patenty, tworząc frakcje znanych wcześniej nut jak choćby delikatnie paczulowa akigalawood stworzona przez zespół Givaudan. To jeden z przykładów najnowszego trendu w produkcji molekuł, przy których z chemikami współpracują biotechnolodzy.
GMO w perfumiarstwie? Może to brzmieć nieco fantastycznie, ale to już w zasadzie rzeczywistość. Równie ciekawy trend można w pewnym sensie określić mianem organicznego. Oto bowiem chemicy skupiają się na określonych zapachach występujących dokładnie w pierwotnym, całkowicie naturalnym dla danego kwiatu czy owocu środowisku, starając się go uchwycić w formie tak czystej, jak tylko to możliwe, a następnie odtworzyć w laboratorium, bez szkody dla żywych roślin czy zwierząt. Oprócz biotechnologii i chemii w laboratoriach, spora część pracy odbywa się zatem również na polach czy w lasach, przy współpracy z rolnikami, agronomami czy leśnikami.
Efekty końcowe tej niesamowitej pracy pokoleń twórców perfum we współpracy z chemikami czy nawet wspomnianymi rolnikami możemy podziwiać na co dzień spryskując nasze ciała ulubionymi zapachami, które w istocie są współczesnymi magicznymi eliksirami, nad którymi pracowało wielu ludzi. Prawdopodobnie większość z nas rzadko myśli o tej drodze i się nad nią zastanawia, a być może warto, by w pełni uświadomić sobie jak fascynującym zjawiskiem są perfumy.