Zapachy z barber shopu.

Mniej więcej wraz z początkiem obecnej dekady w Polsce doszło do pewnej zauważalnej zmiany kulturowej. Millenialsi, pierwsze w pełni cyfrowe pokolenie, zaczęło wchodzić na rynek pracy i zakładać rodziny, pragnąc przy tym zaznaczyć swoją odrębność względem poprzednich pokoleń. Równolegle pojawiły się mody na hipsterski styl ubierania się, piwa kraftowe, lody rzemieślnicze, a hamburger przestał być postrzegany jako odgrzewany w mikrofali erzac posiłku. Wkrótce wszystkie te mody spodobały się również starszym pokoleniom i stały się wszechobecne.

Gdzieś na uboczu pojawiła się również moda na barber shopy, miejsca, w których mężczyzna, bez względu na wiek czy w zasadzie również zasobność konta bankowego może poczuć się swobodnie i zrelaksować się, pielęgnując jeden z najbardziej charakterystycznych dla tego pokolenia atrybutów – doskonale wypielęgnowanego zarostu, w szczególności brody. To odejście od zapoczątkowanego już w latach 60. i utrwalonego aż do początku wieku ideału mężczyzny z idealnie wygoloną twarzą.
Zapach barbershopów jest wbrew pozorom trudny do zdefiniowania, z tego względu, że są one dość różne od siebie. Oczywiście kosmetyki do pielęgnacji włosów i zarostu dominują w większości z nich. Utrwalony w większości z nich zapach tego rodzaju produktów jest przeważnie zbliżony do opartych na lawendzie, bergamotce i cedrze klasycznych zapachów fougère, uznawanych potocznie za zapach „wody kolońskiej”. Do tego ważne zapachy to zapach utrwalającego układ włosów czy brody wosku, skórzanych obić, a także zapachy metaliczne (przede wszystkim brzytwy i nożyc, ale również metalowych elementów mebli), wodne, ozonowe czy aldehydy, występujące w większości mydeł do golenia, a także w środkach odkażających narzędzia cyrulika.
Warsztaty golibrody to z jednej strony chęć zadbania o elegancki i stylowy wygląd, ale również luźna, kumpelska, męska atmosfera. Mężczyzna ma po wyjściu od barbera wyglądać na zadbanego, ale też wyluzowanego. Mało tego, ma nie tylko tak wyglądać, ma autentycznie być rozluźnionym. To na wskroś męskie miejsce, gdzie nie ma tematów tabu, politycznej poprawności, żaden dowcip nie wydaje się niestosowny, często można napić się kawy czy szklanki whisky. W niezwykle szybkim, pełnym stresujących wyzwań współczesnym świecie przesiąkniętym bardzo użyteczną, ale na dłuższą metę męczącą technologią, miejsca rzec by można „analogowe”, jak salon golibrody właśnie, są jak ożywczy powiew.
Jednym z zapachów, które od razu przychodzą na myśl, gdy mówimy o barber shopie, jest Penhaligon’s Sartorial. Z jednej strony obecność nuty lawendowej będącej składnikiem zapachowym większości kosmetyków do golenia (jak i po goleniu), z drugiej doskonale wyczuwalne nuty metaliczne, aldehydy, nuty wodne, czy wreszcie wosk sprawiają, że to właściwie salon golibrody w butelce w skali 1:1. Zapach niesie z sobą uderzającą świeżość, pasującą pod dobrze skrojony garnitur. Jest on na wskroś klasyczny, ale jest to klasyka podana na współczesny sposób, przez co nie jest to produkt przestarzały, to raczej reinterpretacja nie zawsze udanie prezentowanego we współczesnym perfumiarstwie zapachu dla dżentelmena. Wydaje się idealny dla szczupłego, dobrze ubranego i oczywiście ogolonego pana po czterdziestce czy nawet pięćdziesiątce, ale z powodzeniem może być używany również przez młodszych mężczyzn. Sartorial powstał w 2010 roku, mniej więcej w tym samym czasie pojawiła się również moda na same barber shopy, właściwie odwołując się do podobnej nostalgii. Naszym zdaniem byłby więc Sartorial czymś w rodzaju zapachu flagowego dla tejże mody.
Innym zapachem „golarskim”, o nieco innej charakterystyce jest Rive Gauche Pour Homme. Tak jak Sartorial niektórzy mogliby uznać za uniseks, to tym razem na żadne niejednoznaczności nie ma miejsca. Już sama kampania reklamowa zapachu (wraz z fantastyczną, nieco zmodyfikowaną, ale pozostającą w duchu pierwowzoru kolekcjonerską edycją z 2011 roku) nie pozostawia złudzeń co do tego, do kogo kierowany jest ten zapach. To energiczny i niebywale przystojny mężczyzna z dość bujnym zarostem, w niesprecyzowanym wieku, niewątpliwie mający spore powodzenie u kobiet. Ten zapach to podkreśla, jest z początku nieco mydlany, pachnie bardzo ożywczo, jak piana z pędzla do golenia. Później zapach nieco się otwiera i nabiera bardzo szczegółowe, władczego i ekspansywnego charakteru. To nie jest zapach do biura, nie nadaje się też raczej na pierwszą randkę… Pierwowzór powstał w 2003 roku i nawiązuje do klasycznych wód kolońskich, natomiast znacznie mniej niż w ich przypadku pozostawiono tutaj cytrusów. Nie miał to być bowiem zapach niczym z eleganckiego zakładu fryzjerskiego, a raczej właśnie z barber shopu, gdzie nikogo nie odrzuca zmieszany z perfumami, kosmetykami do golenia, zapachem skóry, brzytew i płynów do ich odkażania aromat whisky czy zapach potu.

Kolejnym klasycznym już zapachem, który sprawdzi się w przypadku brodaczy jest Chanel Egoïste, szczególnie w wersji Platinum. Otwarcie to ostry, zmasowany, ziołowo-zielony atak na nozdrza. Projekcja i trwałość jak zwykle w przypadku zapachów od Chanel są na bardzo wysokim poziomie. Egoïste Platinum, podobnie jak dwa poprzednie zapachy, jest dla mężczyzn lubiących być w centrum uwagi, dominującymi, dbającymi o elegancki wygląd. Spośród do tej pory wymienionych zapachów ten jednak wydaje się być idealny dla panów z nieco większym dystansem. Wśród nut dominują nuty zielone, ziołowe, nawet żywiczne galbanum to najbardziej „zielona” z żywic.
Kolejną wodą kolońską w naszym zestawieniu jest Guerlain Vetiver, wręcz prototyp zapachu od balwierza, który pomimo blisko sześćdziesięciu lat w ogóle się nie zestarzał, stając się przy tym punktem odniesienia dla wielu innych zapachów, np. świetnego Amouage Día Man (polecamy lekturę naszego tekstu poświęconego zapachom omańskiej marki Amouage). To przydymiona nieco wetyweria z cytrusami, początkowo mocno uderzającą po nozdrzach, w późniejszej fazie przechodząca w stronę ciepłego, pieprznego zamknięcia. Podobnie jak wspomniane wcześniej zapachy, to produkt raczej dla starszego odbiorcy, ceniącego sobie wyluzowaną elegancję. Teraz nawet zdaje się być on doceniany na nowo również ze względu na powracającą modę na wizyty u golibrody czy ekskluzywnego fryzjera. Stara francuska szkoła perfumiarstwa pasuje do tego miejsca i towarzystwa jak ulał. Warto również zwrócić uwagę na nowszą odsłonę Extreme, w której nieco mniej wetywerii i cytrusów, a więcej przydymionego leśnego chłodu, które zapewnia cedr, kadzidło i arcydzięgiel.
Nieco innym pomysłem na zapach tak dla brodaczy, jak po prostu dla eleganckich panów, byłby John Varvatos Vintage. Już sama nazwa wskazuje, że w założeniu miał to być zapach w starym stylu, jednak o zupełnie innej charakterystyce niż poprzednie, wyżej wymienione. Tutaj prym wiodą tytoń, zamsz, bób tonka i cynamon, nieco zbilansowane nutami zielonymi i kwaśno-owocowymi. Tutaj oddano bardziej zapach otoczenia w salonie niż ideał zapachu kosmetyków do pielęgnacji zarostu i skóry twarzy i głowy. To zapach dla dojrzałych mężczyzn, lubiących zapach tytoniu fajkowego, ceniących sobie relaks w męskim gronie bądź w samotności.
Kolejnym wyjątkowym zapachem, który pasuje do charakterystyki zapachu z barber shopy jest Acqua di Parma Colonia, klasyczny zapach od tego legendarnego włoskiego producenta. To zapach o ponad stuletniej historii, powstał bowiem w 1916 roku i w tym czasie stał się flagowym zapachem tej marki, doczekał się licznych reinterpretacji, a także inspirował wielu twórców wód kolońskich. Tak naprawdę to właściwie modelowa, archetypiczna wręcz woda kolońska w południowym stylu, przede wszystkim oparta na cytrusach, a także lawendzie, werbenie, rozmarynie i wetywerii, a do uwypuklenia kompozycji dodano także odrobinę nieźle wyczuwalnej róży. Ta w gruncie rzeczy prosta, elegancka i harmonijna kompozycja jest ponadczasowa.
Znajdź nas na: FB: https://www.facebook.com/pachnidelko/
Instagram: https://www.instagram.com/pachnidelko/
YOUTUBE: https://www.youtube.com/channel/UCZjtEOc0KOxdWJfE8F3wVSw
WWW: https://www.pachnidelko.pl/