Zapachy herbaciane.

Herbata jest jednym z najpopularniejszych napojów na świecie i bezsprzecznie jej picie należy do tych prostych przyjemności życia, które nie szkodzą zdrowiu, poprawiają nastrój, pozwalają zwolnić w natłoku codziennych obowiązków, łagodnie pomagają w radzeniu sobie z nimi oczyszczając i delikatnie pobudzając umysł.
Oprócz tych jednoznacznie pozytywnych skojarzeń, sam aromat herbaty nie jest tak intensywny jak aromaty innych popularnych używek, np. kawy czy tytoniu, dzięki czemu mało kogo irytuje. Nie inaczej jest w przypadku zapachów herbacianych i zawierających nutę herbaty. To w większości przyjemne, świeże zapachy, o lekko pobudzającym charakterze. W niniejszym wpisie omówimy naszym zdaniem najciekawsze z nich.

Opisywaliśmy już swego czasu zapachy od Atelier Cologne, a wśród nich znakomity Oolang Infini. W jego przypadku, jak sama nazwa wskazuje, mamy do czynienia z nutą herbaty ulung. To herbata o bardzo delikatnym kwiatowo-owocowym aromacie. Bardzo dobrze komponuje się on z białymi kwiatami, stąd obecność nut tunezyjskiego neroli, jaśminu i kwiatu tytoniu. W przypadku omawianego zapachu połączono tę nutę również z doskonale pasującą do całości bergamotką, a także drewnem gwajakowym, wetywerią i skórą. Efektem jest całkowicie nieinwazyjny, neutralna woda kolońska, która idealnie sprawdzi się w formalnych okolicznościach, np. w pracy, czy w jakiejkolwiek sytuacji, w której chcemy czuć się świeżo, niekoniecznie jednak alarmując wszystkich o swojej obecności. Zapach ten jest raczej bliskoskórny, za to bardzo trwały, jak przystało na tego producenta. Zdecydowanie polecamy!

Nieco bardziej energetyzującą i rozgrzewającą propozycją, która niczym gorąca herbata doskonale sprawdzi się w chłodne jesienne i zimowe dni jest Penhaligon’s Malabah. Podstawą są trzy najsilniej wyczuwalne nuty ‒ herbata, cytryna i imbir ‒ uzupełnione o przyprawy korzenne (gałka muszkatołowa, kolendra, kardamon) i bardzo wysublimowaną nutą różaną. Efektem jest natychmiastowe pobudzenie tuż po aplikacji, przy czym nie ma mowy o drażnieniu innych, jako że zapach szybko przechodzi w ciepły, korzenno-piżmowy otulacz. Zapach powinien spodobać się np. wielbicielom wygrzewania się pod kocem z kubkiem herbaty i dobrą książką.

Dla panów możemy zaproponować Bvlgari Pour Homme Soir, zapach, który przysparza mnóstwo komplementów ze strony pań. Wieczorowa wersja sztandarowego Bvlgari Pour Homme to dość minimalistyczne pachnidło, z klasycznym zestawieniem herbaty darjeeling i bergamotki oraz papirusu i ambry. Na czym polega “wieczorność” tego w gruncie rzeczy dość dyskretnego zapachu? Większość zapachów wieczorowych to intensywne, mocne kompozycje, a w tym przypadku cała istota polega na swego rodzaju bliskości i intymności. Ogromnym atutem BPHS jest to, że jest on zdumiewająco trwały, potrafi utrzymywać się na skórze 8-10 godzin.

Liście herbaty to także jedna z najlepiej wyczuwalnych nut w Lanvin Éclat D’Arpege. to herbata z dodatkiem kwiatów, w tym piwonii, kwiatu brzoskwini, wisterii, osmantusa. To zapach emanujący chłodem i czystością, niemal kliniczny, a jednak paradoksalnie podniecający. To zapach czystej pościeli, kwiatów za oknem hotelowego pokoju, wdychanych rześkim, wiosennym porankiem. Jest bardzo uniwersalny, nadaje się doskonale do pracy, ale i na wieczorne wyjście, zarówno dla młodych jak i dojrzałych kobiet. Sama herbata jest tutaj zielona, raczej orzeźwiająca, pita na zimno, np. na balkonie.

Zupełnie inaczej podano herbatę w doskonałym Flowerbomb marki Viktor&Rolf. Tutaj zapach jest dość słodki i wbrew nazwie jest bardziej zielonym niż kwiatowym uderzeniem. Wyjątkowo wyraźne są wyczuwalna przez cały czas paczula i herbata oraz dość delikatne storczyk i jaśmin.

Dla amatorów yerba mate polecić możemy Annick Goutal Duel for men. To wspaniały świeży zapach, w pierwszej chwili uderzający po nozdrzach intensywnymi, jakby świeżo przekrojonymi cytrusami, następnie pojawia się świeży, stymulujący, choć dosyć bliskoskórny zapach mate, który utrzymuje się do samego końca (według naszej oceny zapach ma 7-9 godzin trwałości), mniej więcej w połowie stając się nieco ziemisty, wilgotny, być może za sprawą korzenia irysa.

Na rynku istnieje też sporo zapachów, w których herbata nominalnie jest składnikiem dominującym, jak choćby nasz zdecydowany faworyt: L’Artisan Tea For Two. Sama nazwa jest dosyć myląca. To nie jest żadna zwyczajna, spokojna herbatka, a prawdziwa uczta dla zmysłów. Herbata jest niezwykle rozgrzewająca, przyprawiona imbirem, bergamotką, cynamonem, anyżem i wanilią, pita z dodatkiem miodu i przygryzana piernikami. Do tego tytoń fajkowy i skóra, które dodają tu nieco męskiego charakteru. Zapach jest wyjątkowo oryginalny i fenomenalnie skomponowany. Jeśli kogoś drażnią lekko przydymione zapachy, być może lepiej nie próbować, natomiast fani takich wrażeń zapachowych dostaną jedną z największych perełek w tej kategorii zapachowej.

Słodzicie herbatę? Jeśi tak albo nie przeszkadza Wam sama myśl o tym, być może powinniście spróbować też Serge Lutens Five O’Clock Gingembre. Część nut powtarza się, znowu jest typowy “earl greyowy” zestaw (herbata, bergamotka) plus równie często używane herbaciane dodatki (cynamon, imbir i miód). W tym przypadku dołożono do nich wspaniale komponujące się nimi nuty drzewne, kakao, pieprz i paczulę. Efektem jest otulający cieplutko, dosyć słodki i bardzo złożony zapach, który spodoba się na pewno nie tylko wielbicielom niszy. W gruncie rzeczy jest bardzo przystępnym, książkowym wręcz przykładem uniseksu, który nikogo nie przestraszy w pracy, a nada się też na miłe chwile we dwoje.

Powyższe propozycje zdecydowanie nie wyczerpują tematu, herbata jest bowiem bardzo wdzięczną nutą, którą, jak widać na opisanych przykładach, można zestawiać praktycznie ze wszystkim.
A czy Wy macie jakieś ulubione zapachy, w których wiodącą nutą jest herbata?