Niszowa marka – Amouage cz. II

Bardzo nas cieszy Wasze zainteresowanie niszowymi zapachami, więc dziś kontynuujemy wpis poświęcony niszowej marce Amouage! Tych, którzy przegapili pierwszą część, zachęcamy do nadrobienia zaległości!

Bardzo duży sukces osiągnęły premiery z 2010 roku, czyli Memoir Pour Homme i Memoir Pour Femme. Męska wersja to prawdziwy absolut jeśli chodzi o zapachy fougere. Ciężko na rynku znaleźć drugi zapach z tak realistycznie przedstawionymi ziołami, które stanowią tutaj jedną z podstaw. Gorzki piołun, słodkawa, fantastycznie wyprowadzona nuta mięty, bazylia i lawenda wprowadzają świeżość, tradycyjnie dla Amouage lekko przydymioną kadzidłem. Do tego “zapachy wnętrza”, czyli tytoń, drzewo gwajakowe i skóra wprowadzają nas w wyjątkowy nastrój płynący z poczucia komfortu i luksusu. Memoir to zapach dla mężczyzn lubiących wygodę, domową atmosferę i proste przyjemności życia, dla umiejących wypoczywać, niekoniecznie biegających na złamanie karku za pieniędzmi czy pozycją. Wersja dla kobiet to również piołun, skóra i kadzidło, lepiej też wyczuwalna jest róża, natomiast nie twórcy w tym przypadku nie poskąpili też przypraw (czarny i różowy pieprz, kardamon i przede wszystkim goździki) i żywic (labdanum, styraks). Jak zawsze w przypadku Amouage trwałość jest potężna, a nuty wyjątkowo harmonijnie połączone.

Już w 2011 roku miała miejsce premiera kolejnego dubletu w postaci Honour. Wersja dla pań jest jedną z dość nielicznych interpretacji rabarbaru, w tym przypadku otoczonego białymi kwiatami (gardenia, tuberoza, jaśmin, konwalia). Lekko kwaskowe otwarcie przechodzi w cudowny, nie przeciążony tuberozą zapach kremu do ciała, gdy uwalniają się nuty żywiczne. Na przykładzie tego zapachu widać dokładnie to, co jest jednym ze znaków rozpoznawczych producenta z Omanu ‒ umiejętność sprawnego dawkowania potencjalnie dość ciężkich i przytłaczających nut. Do tego nuty te są pięknie przeplatane, a ich współbrzmienia i przejścia między nimi wyważone z mistrzowską precyzją. Honour Man. Wariant męski jest jednym z najbardziej bezpośrednich zapachów w katalogu Amouage, zaczepnym, przy intensywniejszej aplikacji wręcz agresywnym, niczym mężczyzna unoszący się honorem. Początek to potężne uderzenie różowego i czarnego pieprzu wraz z elemi, wyprowadzone by potem uwolnić lekko okadzone geranium. To zapach suchy, ostry i gorzkawy, ale wbrew pozorom bardzo przyjemnie się go nosi, także w cieplejsze dni.

Rok 2012 był rokiem zakochanych ‒ dwóch zapachów Beloved. Wersja damska to zapach skrojony na miarę dla wielbicieli piżma, zapachów pudrowych i zwierzęcych. To też całe bogactwo kwiatów i ziół, z rumiankiem, kocanką, różą, fiołkiem, jaśminem, szałwią muszkatołową, paczulą, lawendą i ylang-ylang. Jest to jeden z najbardziej złożonych zapachów marki, choć przecież słynie ona z przepychu. W naszym odczuciu ten zapach kierowany jest przede wszystkim do dojrzałych kobiet, które cenią klasykę i sporo zapachów już poznały. Beloved Man kompletnie różni się swoją charakterystyką, będąc zapachem orientalno-przyprawowym, nieco prostszym i bardziej bezpośrednim niż poprzednie propozycje dla panów. Jest też całkiem lekki i przypomina bardziej wysokiej jakości produkt wypuszczony na rynek selektywny niż niszowy zapach dla hipsterów. Świeża żywica elemi, świetnie z nią współgrające cytrusy, szafran, cedr, kardamon i geranium tworzą produkt łatwy w odbiorze, a przy tym od samego początku nie pozostawiający wątpliwości, że obcujemy z produktem najwyższej jakości.

Zupełnie innych zapachem jest z kolei Interlude dla panów. Tutaj postawiono na żywice i kadzidło, skórę, oud, czyli nuty typowo orientalne, dopełnione ciekawym połączeniem oregano i pieprzu. Nie jest to zapach przeładowany, przesadnie złożony, nosi za to ewidentnie pieczęć Amouage w postaci typowej dla produktów tej marki głębi i pięknego przenikania się, prawdziwego tańca nut. Jest to jedna z najbardziej znanych i popularnych produkcji domu perfumiarskiego z Omanu, to też dobry zapach, by rozpocząć poznawanie ich oferty. Koncept damskiego Interlude tym razem przypomina wersję męską, ale idzie bardziej w stronę zapachów gourmand, poprzez obecność orzecha włoskiego, kiwi, kawy czy miodu. Przede wszystkim jednak tak jak w męskiej odsłonie dominuje kadzidło i żywice. Damski Interlude również może być swego rodzaju wizytówką marki, dobrze bowiem odzwierciedla ogólną linię tworzenia przez nią zapachów.

Duet Fate wieńczy cały cykl zapachów, który rozpoczął się wraz z premierą Jubilation. Taka była bowiem koncepcja dyrektora kreatywnego Christophera Chonga, który właśnie przy okazji zapachów jubileuszowych przywitał się z fanami marki. Drugą rozwijaną przez niego serią była Library Opus, popularnie zwana serią “biblioteczną”, która miała w zamyśle być bardziej awangardowa i wymagająca, niekiedy wręcz eksperymentalna, rzucając wyzwanie takim markom jak np. Comme des Garçons. “Biblioteczce” poświęcimy osobny artykuł, natomiast w przypadku samego Fate również pozwolono sobie na nieco więcej, tworząc dwa arcyciekawe zapachy, pokazujące w jakim kierunku marka zamierza podążać w przyszłości. Podobnie jednak jak w poprzednich produktach bazą są kadzidło, żywice, zioła i przyprawy korzenne. Kolorowa butelka nieco zwodzi, zapach jest bowiem bardzo ciemny i gęsty na skórze. Jest na przemian słodki, słony, pikantny, gorzki, kwaśny, może więc te kolory z butelki oznaczają całą feerię odcieni tego zapachu? Obcowanie z nim dzięki temu jest prawdziwą przygodą, wbrew nazwie nastrajającą bardzo optymistycznie. Damski Fate to jeden z najtrudniejszych w odbiorze i najbardziej wymagających zapachów marki. Fate jest jak zagadka, której trzeba poświęcić nieco czasu, co zostaje jednak ostatecznie w pełni wynagrodzone. To radosne, ciepłe i bijące żywą energią pachnidło dla cierpliwych, po którym można lepiej zrozumieć zamysł innych zapachów Amouage, które nie są produkowane, a tworzone z pasją i artyzmem. Po rozgrzewającym, przyprawowym otwarciu z pieprzem, ostrą papryką, cynamonem i podaną jakby dla kontrastu soczystą bergamotką, przychodzi kadzidlano-kwietna procesja z przecudownym narcyzem, idealnie wyważoną i lekko schowaną różą i jaśminem. Finisz jest ciepły, otulający, tworzony przez powoli gasnące kadzidło z przyjemną wanilią, benzoesem i paczulą.

Kobiecy Journey to piękny, zimowy otulacz z miodem, morelami, tytoniem, przyprawami, wanilią, czy wreszcie mimozą i innymi kwiatami. W zasadzie słodki, ale osmantus wprowadza do niego nieco cierpkości, stanowiąc interesujący kontrapunkt w całej kompozycji, która zdecydowanie wyróżnia się nie tylko wśród zapachów Amouage, ale w ogóle nie przypomina właściwie żadnego innego zapachu. Wersja męska jest koncepcyjnie spójna z damską. To mały paradoks, ale owa podróż z nazwy odbywa się w przypadku obu zapachów chyba tylko na fotelu albo wygodnej kanapie. Męski Journey to bardzo nietypowa interpretacja zapachu orientalno-skórzanego. Oprócz dominant w postaci skóry, pieprzu syczuańskiego, kadzidła i tytoniu doskonale sprawdziły się jagody jałowca i występujący również w damskiej wersji cypriol. Zapach jest gęsty i mocny, natomiast nie jest przeciążony czy przeładowany ‒ rozwija się bardzo harmonijnie i elegancko.

Wśród wielu “ciemnych” zapachów Amouage brakowało jakiegoś bardziej pogodnego, świetlistego i tę lukę miał wypełnić Sunshine. Damska wersja to radosny kwiatowy gourmand, słodkawy, ale nie mdły, nie pozwalają na to nieco gorzkie i pudrowe migdały czy kwaskowy osmantus i czarna porzeczka. Nieco suchości i ciepła dodają mu wanilia i biały tytoń. Ten wyjątkowy w katalogu marki zapach świetnie sprawdzi się w wiosenne dni, wypełniając je pozytywną energią. Panom Amouage zaserwował właściwie uniseks, w dodatku wyjątkowo lekki i uniwersalny, jakby całkowicie zaprzeczający temu, do czego przyzwyczaił dyrektor Chong, zresztą to nie ostatnie zaskoczenie. Męski Sunshine zdecydowanie lubi ciepło i słońce. Tym zapachem marka postanowiła rzucić wyzwanie komercyjnym przyprawowo-ziołowym słodziakom, które zalewają obecnie perfumerie. Nie jest to w żadnym jednak razie twór naśladujący na przykład produkty od Paco Rabanne ‒ Amouage całkowicie zmienił tutaj reguły gry, bowiem oprócz sztampowych wręcz lawendy, wanilii, bergamotki i tonki wprowadzono tutaj dodającą nutkę szaleństwa brandy, gorzkie jagody jałowca i syropową kocankę. To zapach wędrówek po polach i lasach w słońcu, uciekający od nudy i smutku.

Męski Bracken wypełnia kolejną lukę w coraz bogatszej i bardziej urozmaiconej ofercie mistrzów perfumiarstwa z Omanu. Już sam flakon i nazwa rozwiewają wątpliwości co do wnętrza ‒ jest to hołd złożony klasycznym zapachom fougére. Hołd, dodajmy to na samym początku, niezwykle udany. Nazwa oznacza orlicę, rodzaj paproci, uwieczniony zresztą na opakowaniu. Męska wersja jest świeża i aromatyczna, dzięki cyprysowi, lawendzie, goździkom, paczuli, gałce muszkatołowej, geranium i cytrusom. To zapach dla mężczyzny zadbanego, czystego, elegancko ubranego, pielęgnującego zarost. Odświeżający i orzeźwiający jak zimowy poranek czy zimna woda, którą przemywa się twarz po goleniu. Właśnie z zakładem dobrego golibrody może się skojarzyć to pachnidło, chyba najprostsze jeśli chodzi o profilowanie typowego użytkownika spośród wszystkich produktów marki z Muskatu. Damski Bracken jest z kolei jednym z najdziwniejszych zapachów damskich Amouage. Pachnie ogrodem czy leśną polaną (a może ogrodem prowadzącym na leśną polanę?), dzięki nutom paproci, rumianku, leśnych jagód, narcyza, lilii, wetywerii, paczuli i brzozy. Początek jest intensywnie kwiatowy, następnie naprzód wysuwają się wilgotne od rosy liście i jagody. To bardzo ciekawa interpretacja fougére dla kobiet ‒ tym zapachem Amouage po raz kolejny zaskoczył i otworzył nową ścieżkę na przyszłość. Christopher Chong nie poprzestał jednak w staraniach, by Amouage przestał być kojarzony wyłącznie z zapachami orientalnymi i stał się globalną marką z maksymalnie szeroką ofertą.

Powrotem do orientalnej stylistyki był następny z zapachów, Myths. Nie był to jednak powrót w niezmienionej formie. Przeciwnie, Myths reinterpretuje klasyczne zapachy marki, pokazując drogę jaką ona przebyła od pierwszych, dość typowych orientalnych zapachów, ku eksperymentalnym, śmiałym i prowokującym produktom. Myths to przyprószona popiołem skóra, umieszczone nieco bardziej z tyłu irys i chryzantema, żywiczne elemi i labdanum, a wszystko to delikatnie skropione rumem. Całość jest słodkawa, ale rozgrzewająca na skórze, a chłodna w nozdrzach. Przypomina ona kilka amouage’owych klasyków, które mogły wydawać się wielu osobom zbyt mocne, gęste i intensywne. Dlatego też Myths to propozycja nieco spokojniejsza i bledsza, bardziej delikatna. Polecamy ją zwłaszcza mężczyznom, którzy nie odczuwają palącej potrzeby eksponowania swojej osobowości typowymi męskimi zapachami. Damski Myths to ziemia i skóra, kwiaty i zioła, z bardziej wyraźną niż w męskiej wersji chryzantemą, wybijającym się narcyzem, goździkiem i liściem fiołka. Sam opis nut nie odda jednak tego, co mózg Amouage, czyli Christopher Chong wymyślił w tym przypadku. A wymyślił prawdziwie esencjonalny zapach, w którym każda nuta miała najprawdopodobniej oddać cały charakter danej rośliny, jej duszę i całą esencję od korzenia aż po końcówki płatków. To zdecydowanie zapach dla kobiet lubiących ekstremalne doznania, testujących zapachy głównie dla siebie.

Jaki zapach zdecydowanie odradzamy na rozpoczęcie przygody z Amouage?
Na tak postawione pytanie moglibyśmy odpowiedzieć bez chwili zawahania tylko jedną nazwą ‒ byłby to Figment Man. Bez dwóch zdań to najbardziej kontrowersyjny i szalony zapach 2017 roku czy nawet ostatnich lat. Dość powiedzieć, że wielu ludziom kojarzył się z pleśnią, moczem, błotem, pajęczynami, kurzem, czy czymś podobnym. Owszem, otwarcie jest bardzo osobliwe, przypominające trochę wilgotną czy nawet mokrą ziemię. Później dołączają do nich nuty zwierzęce, a także drzewne, przyprawowe i cytrusowe, a wilgoć ziemi stopniowo wysycha, zapach natomiast zaczyna swe życie na skórze. Najwierniejsi fani Amouage powinni być zachwyceni, w końcu to powrót do ciężkiego stylu, z którym trzeba się nieco oswoić. Nam ten zapach bardzo się podobał, dlatego też znalazł się wśród naszych ulubionych męskich premier 2017 roku. Damska odsłona nie ma z męską zbyt wiele wspólnego ‒ to maksymalnie naładowany białymi kwiatami zapach, w którym mleczno-kremowa biel kwiatów przełamana zostaje pieprzem syczuańskim i szafranem. Całości dopełnia irys, papirus, paczula i kadzidło. Zapach polecamy przede wszystkim fankom białych kwiatów, nie znamy chyba tak ekstremalnego zapachu tego rodzaju.
Ostatnią jak do tej pory parą zapachów Amouage jest Beach Hut. Wersja męska to buchająca zieleń, nadmorski las pełen mchów i ziół. Dwie nuty, które robią tu największe wrażenie to chyba najlepsza nuta mięty z jaką mieliśmy do czynienia oraz nuta bluszczu. Wielbicielom zapachów zielonych na pewno możemy polecić, zresztą to kolejny produkt od Amouage, który zdaje się być kierowany do konkretnego odbiorcy. O Beach Hut Woman niewiele jesteśmy w stanie na tę chwilę powiedzieć, bo to tegoroczna nowość, poza tym, że pierwsze recenzje są bardzo entuzjastyczne. Ma to być zapach zimy w nadmorskiej chatce, z wyrzuconymi na brzeg kawałkami drewna, lekkim zapachem drewna w kominku, geranium w wazonie, czy przysuszoną paczulą, ulubionym zapachem hipisów, którzy uwielbiali takie miejsca.
Znacie markę Amouage? Jaki niszowy zapach jest Waszym ulubionym?