Dziś mamy dla Was kolejny odcinek z serii Bestsellery i Klasyki, który tak szczerze mówiąc powinien chyba rozpocząć tę serię, a nie być jednym z kolejnych odcinków, bo czy istnieje inny zapach, który tak bardzo zasłużył na miano klasyka jak właśnie Chanel No.5? Chyba nie, i właśnie dlatego, recenzji tych perfum, nie mogło zabraknąć również tutaj!
Bez wątpienia, jest to jeden z tych zapachów, które zna każdy i ma na jego temat bardzo konkretną opinię. Podobnie jak w przypadku poprzedniego omawianego przez nas klasyka – Kenzo Jungle Elephant, chanelowską Piątką albo się ktoś zachwyca, albo jej unika.
Przeciwnicy “Piątki” uważają, że jest ona niepasująca do dzisiejszych czasów, staromodna, przeładowana aldehydami, przez co wyjątkowo męcząca, odpychająca i kojarząca się z zapachem babcinym.
Natomiast zwolennicy Chanel no.5 zachwycają się zdecydowaniem tej kompozycji, uważają ją za niezwykle seksowną, ale i budującą dystans, przez co właśnie chętnie po ten zapach sięgają kobiety na wysokich stanowiskach, które lubią podkreślać swoją pozycję.
Piątka ma otwarcie typowo aldehydowe, które dla niektórych jest niestety zbyt agresywne i ostre, jednak z czasem, gdy zapach ułoży się już trochę na naszej skórze, odsłania krok po kroku coraz więcej piękna i zmysłowości. Aldehydy odrobinę słabną, pojawiają się nuty mydlane, kwiatowe, głównie pod postacią irysa i jaśminu. Baza jest zdecydowanie najcieplejszym etapem rozwoju tych perfum, za sprawą drzewa sandałowego, mchu i wanilii.
